Cmentarz I wojenny w Szarbi

W okolicach Proszowic, w trakcie I wojny światowej toczyły się ciężkie i zaciekłe walki, o czym najdobitniej świadczą liczne cmentarze wojenne w okolicy – niestety wiele z nich jest już całkowicie zapomniana i nieraz zniszczona. Dlatego postanowiliśmy, że przypomnimy je w serii artykułów. Zaczniemy na początek od miejscowości Szarbia, położonej w gminie Koniusza.

Miejsce gdzie znajduje się cmentarz (2020 rok)

To tam w listopadzie 1914 roku starły się wojska rosyjskie z austro-węgierskimi. W kronice wsi Szarbia możemy przeczytać, jak wyglądały te wydarzenia z punktu widzenia mieszkańców:

„Trzy dni walk artylerii i piechoty, wojska rosyjskiego z wojskami armii Austrii na linii okopów od lasu w Wierzbnie pod Glew i walka na bagnety, przyniosły śmierć około 50 osób (bez dokumentów) obu armii, którzy zostali na miejscu pogrzebani. Walczyli Polacy ze sobą i ginęli, z poboru Rosji i Austrii. Po zakończeniu wojny z polecenia władz gminy Wierzbno w roku 1918/1919 ciała jak i kości zostały przewiezione pod Glew na działkę, która była już za czasów pańszczyźnianych, wydzielona na cmentarz dla ludzi zmarłych […] na cholerę. Grzebano ich na miejscu, gdzie już z dawna rosła plącząca brzoza, a obok krzyż dębowy.”

I to właśnie opowieści ludzi, a później zapisy w kronice zwróciły naszą uwagę na ten cmentarz. Dzisiaj już wiemy, gdzie mniej więcej się on znajduje, jednak przejdźmy jeszcze na chwilę do kroniki, która była naszą pierwszą podpowiedzią:

„Cmentarz założony był na pastwiskach pod Glewem, przylegający od południa do działki zakupionego później pola przez Będą Jana. Nieboszczyków zbierał Szostek, zamieszkały w Szarbii. Złożono ich w trzech wspólnych mogiłach z krzyżami brzozowymi, pięknie ogrodzono, brzózki wożono z Biórkowa. Cmentarz o wymiarach 15 x 15 m.”

To pozwoliło dość dokładnie określić miejsce, ale ważniejsze jest to, że jak czytamy cmentarz był miejscem zadbanym i otoczonym należytą opieką. Jednak taki stan rzeczy trwał bardzo krótko, mimo że pamięć o cmentarzu trwała:

1928 rok – „Na zebraniu młodzieży postanowiono obok figury Matki Bożej usypać mały kopiec, na nim krzyż betonowy z napisami dat powstań, wojny i rok odzyskania niepodległości. Jako „grób nieznanego żołnierza” jest pogrzebanych około 50 osób z pierwszej wojny światowej, ale bez drogi”

Można sądzić, że przy takiej pamięci i zaangażowaniu młodzieży z cmentarzem nie powinno stać się nic złego. Jednak już wtedy czytamy w adnotacji pod tekstem „25 października 1928 – dziś groby zaorane”. Dlaczego się tak stało? Trudno powiedzieć. Może dlatego, że do dzisiaj to miejsce leży na uboczu, nie widoczne z głównych dróg z utrudnionym dojazdem, a jak wiadomo tereny te są typowo rolnicze, więc każdy kawałek gruntu był cenny? Może to zwykła pazerność rolnika, która ma miejsce do czasów teraźniejszych? A może fakt, że grobami armii zaborczych – jako symbolami dawnego ucisku nikt się wtedy nie przejmował? Tego nie wiemy.

Przejdźmy natomiast jeszcze do tego jak mogła wyglądać ta mogiła i ilu faktycznie pochowano w niej żołnierzy. Pomoże nam w tym książka Dr Jerzego Pałosza – Śmierciom Złączeni. W niej możemy przeczytać:

 „Jesienią 1921 roku przeprowadzono gruntowną wizytację cmentarzy na terenie ówczesnego województwa kieleckiego. Lektura protokołów dostarcza przygnębiających wrażeń. Cmentarz w Szarbii, gm. Koniusza, pow. Proszowice: zniszczenie ogrodzenia, z 30 krzyży zniknęły 23, a pozostałe siedem z drzewa brzozowego w złym stanie, zniknęły wszystkie tabliczki nagrobne. Dziś cmentarz ten, na którym spoczywa 71 żołnierzy, w tym rosyjski kapitan i austro-węgierski kadet, jest polem ornym bez jakichkolwiek śladów przeszłość.”

Tak więc jak widać, że w pierwotnej formie cmentarz ten funkcjonował zaledwie około 2 lat. Należy też przyjąć, że zgodnie z oficjalnymi dokumentami pochowano tam 71 żołnierzy, a nie „około 50” jak zapisano w kronice.

Jako ciekawostkę podamy jeszcze fragment zapisany w źródłach austriackich „Noc 20 listopada, 3 i 4 pułk na zdobytych i zniszczonych stanowiskach w Żydowie i Wroninie. Patrole wysłane w nocy, doniosły, że ciała zostały pochowane na wzgórzach za potokiem Klikowiec” (inna nazwa Ropotek).

Zapis ten jednoznacznie pozwala przypuszczać, że chodzi o to samo miejsce co opisane w kronice.

W dzisiejszych czasach cmentarz nadal nie ma żadnego upamiętnienia, co więcej nie znajduje się na chwilę obecną w ewidencji cmentarzy wojennych. I nadal jest ornym polem. W najbliższej przyszłości postaramy się zmienić ten stan rzeczy, zgłaszając ten obiekt do odpowiednich instytucji, a także podejmując działania mające na celu jego należyte zabezpieczenie i oznakowanie.

 

Adrian Bryła, Adam Psica