Mija 85 lat od nocy z 6 na 7 września 1939 roku, kiedy to okolice Proszowic stały się areną walk pododdziałów polskiej 55 Dywizji Piechoty (rezerwowej) będącej częścią Armii „Kraków”, z jednostkami niemieckiej 5 Dywizji Pancernej. Bitwa ta pozostawiła po sobie wiele strat, zarówno materialnych, jak i w ludziach. Szczęśliwie wojenna zawierucha nie zabrała w tym dniu żadnego z mieszkańców Proszowic. Mniej szczęścia miało za to wielu walczących w bitwie żołnierzy 55 Dywizji Piechoty, którzy oddali w niej swoje życie. Wszyscy oni pogrzebani zostali ostatecznie na proszowickim cmentarzu. Analizując dokumenty związane z tym pochówkiem dochodzimy do momentu, w którym należy postawić pytanie: ilu żołnierzy, którzy walczyli w bitwie pod Proszowicami, jest tak naprawdę pochowanych na cmentarzu parafialnym w Proszowicach?
W roku 1960 pojawił się pomysł, aby poległych żołnierzy upamiętnić w Proszowicach tablicą pamiątkową, na której umieszczone zostaną ich nazwiska. Głównym inicjatorem był ppor. rez. Aleksander Bukko, uczestnik bitwy pod Proszowicami. Pomysł wprawdzie nie został wtedy zrealizowany, jednak dał on początek tworzeniu oficjalnej listy poległych w boju pod Proszowicami. Aleksander Bukko jeszcze w trakcie wojny zaczął spisywać imiona i nazwiska poległych kolegów, opierając się na wiedzy własnej oraz tych żołnierzy, którzy tą bitwę przeżyli. W roku 1960 przyszedł czas na weryfikację i uzupełnienie tego spisu. Do celów tej inwentaryzacji wykorzystano m.in. śląską prasę (ze Śląska pochodziło najwięcej poległych w Proszowicach). Na drukowane wtedy ogłoszenia odpowiadały rodziny poległych, ale bywało i tak, że odzywali się… sami „polegli”. Znany z ówczesnej prasy przykład to Bolesław Głombica z Zebrzydowic, który został „pogrzebany” tylko dlatego, że przy którymś z martwych żołnierzy znaleziono maskę gazową, a w niej ukrytą książeczkę wojskową Bolesława Głombicy.
Aleksander Bukko tworząc swoją listę poległych w boju pod Proszowicami, nie wiedział, że taki spis istnieje w Proszowicach, a sporządzony został już we wrześniu 1939 roku, przez miejscowego proboszcza, księdza prałata Stanisława Bombę, podczas grzebania zabitych żołnierzy. I to właśnie proboszcz Bomba jest najpewniejszym źródłem informacji o liczbie poległych, ponieważ był on bezpośrednim świadkiem każdego z pochówków i to do niego w celach identyfikacyjnych trafiły dokumenty i znaki rozpoznawcze (tzw. nieśmiertelniki) znalezione przy zabitych.
Nieśmiertelniki to wykonane z duraluminium specjalne blaszki zawierające dane żołnierza, niezbędne do jego identyfikacji w razie śmierci. Problem w tym, że owe nieśmiertelniki miało przy sobie tylko 82 poległych. Resztę ciał proboszcz Bomba próbował identyfikować na podstawie znalezionych przy zwłokach lub w ich pobliżu dokumentów. Kłopot zaczął się wtedy, gdy okazało się, że tych dokumentów jest znacznie więcej niż poległych. Ksiądz Stanisław Bomba zanotował w tworzonej w 1943 roku kronice parafialnej, że „[…] na sto poległych zebrano 119 dowodów […]”. I to jest pierwsza wskazówka dotycząca faktycznej ilości poległych w bitwie pod Proszowicami. Najprawdopodobniej liczba „sto” została tutaj użyta jako uogólnienie, ponieważ kilkanaście linijek wcześniej, w tej samej kronice proboszcz Bomba pisze o efektach stoczonej bitwy: „[…] Z obrońców padło 108 ludzi, w tym 1 major, 2 poruczników i 3 podporuczników. Wszyscy polegli leżą w wspólnym grobie na naszym cmentarzu […]”.
Mamy więc tutaj uszczegółowienie mówiące o 108 poległych polskich żołnierzach. I na tym stwierdzeniu moglibyśmy poprzestać, gdyby nie inny dokument, który także wyszedł spod ręki księdza Stanisława Bomby.
W grudniu 1942 roku władze niemieckie zażądały od proboszcza listy pogrzebanych polskich żołnierzy. Przesłany przez niego dokument zawiera aż 125 unikalnych nazwisk, przy czym w zredagowanym w języku niemieckim piśmie przewodnim proboszcz wyraźnie pisze: „[…] wahrend den Kriege auf unserem Friedhof 105 polnische Soldaten begraben worden sind”, co w tłumaczeniu na polski oznacza: „podczas wojny na naszym cmentarzu pogrzebano 105 polskich żołnierzy”. Dalej następuje wyjaśnienie skąd te 125 nazwisk się wzięło, a mianowicie 119 dokumentów i nieśmiertelników znaleziono przy ciałach poległych, a dodatkowe 6 dokumentów leżało na ziemi w pewnym oddaleniu od ciał.
Na podstawie tych właśnie informacji, pochodzących od bezpośredniego świadka pochówków, można przyjąć założenie, że w kwaterach żołnierzy września w Proszowicach spoczywa nie mniej niż 105 i nie więcej niż 108 ciał. Skąd więc 122 nazwiska widoczne na tablicach na cmentarzu? Żeby to ustalić, musimy cofnąć się do początku lat ‘90 ubiegłego wieku.
Wraz z odejściem epoki PRL pojawiła się w Proszowicach idea upamiętnienia poległych w Proszowicach żołnierzy września 1939 roku przez odnowienie kwater, w których spoczywają oraz wykonanie nowego obelisku, którego znaczącym elementem miały być tablice z nazwiskami zabitych w bitwie żołnierzy. Powstał wówczas Komitet Odbudowy Grobów Żołnierzy Armii Kraków, kierowany przez ówczesnego kierownika Urzędu Rejonowego w Proszowicach Jerzego Drożdża. Komitet ten oprócz koordynowania prac budowlanych, zajmował się także kontaktami z władzami śląskich miast, z których pochodziło najwięcej poległych, czyli z władzami Żor, Rybnika i Pszczyny. Miasta te zdecydowały się także partycypować w kosztach przebudowy.
Dziś już nikt dokładnie nie pamięta w jaki sposób powstała lista nazwisk, które ostatecznie trafiły na tablice. Najprawdopodobniej wyłoniono je w taki sposób, że z listy proboszcza Bomby (119 nazwisk), skreślono nazwiska osób, które na liście przywiezionej ze Śląska przez ppor. Aleksandra Bukko figurowały jako osoby, które bitwę przeżyły, a następnie z tej samej śląskiej listy dodano nazwiska osób, których nie było na liście proboszcza Bomby, a których towarzysze broni lub rodziny twierdzili, że polegli w Proszowicach. Mam nieodparte wrażenie, że proboszcz Bomba, gdyby żył wtedy, gdy układano tą listę (zmarł w roku 1955), nie pochwaliłby takich działań. Otrzymaliśmy bowiem w efekcie spis osób, z których co najmniej 14 nie spoczywa w proszowickich mogiłach wojennych. Gdzie te osoby w takim razie faktycznie spoczywają? Zapewne w innych kwaterach wojskowych lub w bezimiennych grobach – jednych i drugich na wrześniowym szlaku bojowym pododdziałów 55 Dywizji Piechoty jest przecież całkiem sporo. Gdziekolwiek jednak zostali oni pogrzebani, zawsze będziemy oddawać cześć Ich pamięci, ponieważ zginęli za Polskę.
Opracował: Wojciech Nowiński