„Niewola 19 września 1939 r., godz. 22 Włodzimierz, Marsz pieszo Włodzimierz – Łuck 75 km. Spanie 3 noce pod gołem niebiem na polu – zimno i głodno – bez wody. W Łucku było nieco lepiej, spanie w koszarach na siennikach. Jedzenie robiliśmy w swoim zakresie/zbieranie fasoli, kartofli i gotowanie na ogniskach/. Z Łucka do granicy bolszewickiej jechaliśmy pociągiem II klasy /przypadkowo/ inni koledzy jechali w pociągu towarowym, wagony zamknięte”. Tymi słowami rozpoczął pisanie swojego notatnika, urodzony 26 września 1905 roku w Nowym Brzesku, Podporucznik Maksymilian Trzepałka. Był synem Tomasza i Marii z domu Biernackiej. Ukończył Szkołę Sztuk Zdobniczych w Krakowie. Służbę wojskową odbył w Szkole Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim.
Przy Podporuczniku odnaleziono książeczkę stanu służby oficerskiej, książeczkę pocztowej kasy oszczędnościowej o numerze 146.808.L. oraz okładkę wraz z notatnikiem. W tym notatniku zanotował między innymi nazwiska czterech współwięźniów, zapiski z gry w brydża a przede wszystkim swój pamiętnik z niewoli sowieckiej. W dalszej części notatnika opisuje trasę, jaką przebył w pociągu towarowym od granicy bolszewickiej przez Szepitówkę, Berdyczów, Kozietyn, Kijów aż po samą Moskwę.
„3.X.39 r. godz. 10 – okolica górzysta – dużo lasów, przeważnie brzozy, domki ubogie. Pierwszy śnieg i mróz był 4 X w Moskwie. Spaliśmy w bardzo zimnym wagonie towarowym. Jedliśmy raz na dzień. 5.X.39 byliśmy w Hołowoju, gdzie dostaliśmy obiad/zupa i kotlet z ogórkiem/. W nocy z 5 na 6 X było strasznie zimno w wagonie. Okolica w okolicy Hołowoju ładna, ziemia czarna, domki małe, czyste białe, w polu robią wołami. Do Białogrodu przyjechaliśmy dnia 6.X godz.13. Miasto duże, stancja duża. Dnia 7.X. staliśmy w miasteczku Tołkin – zimno było strasznie. Jeść było bardzo mało, raz na 16 godz. – prawie całą dobę siedzieliśmy w wagonie bez jedzenia. Dnia 8 X przyjechaliśmy do Obozu ‘Bołoto’. /W/ liczbie 220 osób umieścili nas w baraku. Ciasno było niesłychanie, spanie na podłodze, prawie że jeden na drugim.”
W obozie jenieckim w Putywlu, w jego filii „Bołoto”, podporucznik Trzepałka spędził do końca października 1939 roku. O warunkach panujących w barakach opisał w swoim notatniku:
„Pogoda piękna, słońce, ale mróz. Już 6 dni w niewoli. Barak o wym/iarach/ 12,80 x 5,80, w którym mieszka nas 191 ofic., ciasno straszliwie, każdy centymetr wykorzystany. Spanie na gołej podłodze. Wszyscy spać muszą na bok, o spaniu na wznak nie ma mowy. W razie, gdy siła wyższa zmusza [do] wyjścia na dwór w nocy, to odbywa się to po żywych „trupach”, przy tym słyszało się różne słówka jak: głowa, ręka, ucho, itp. Mycie proste wojenne na dworze. Jeden drugiemu polewa zimną wodą z menażki. Każdy dzień podobny do siebie. Śniadanie o godz. 10 w/g czasu bolszewickiego, kasza jaglana lub pęcak, obiad o godzinie ołudniu – kapuśniak, lub inna zupka rzadka. Kolacja o 7-mej, herbata /kipiatok/ do tego ¼ chleba na całym dzień. Pracować nie pracowaliśmy, więc żarcie dawane dostatecznie wystarczało /umrzeć trudno, a żyć ciężko/. Koledzy pomagali sobie w dożywianiu, gotując sobie kartofle, zupki = bardzo prymitywne – postne, ale mimo wszystko zajadali się aż uszy się trzęsły”. Nadzieje przyszła 14 października, gdyż część oficerów została zwolniona z obozu: „W dniu 14.10 zwolnili cześć podoficerów. Radość straszna i nadzieja u wszystkich, ze w najbliższym czasie przyjdzie na nas ta chwila, że wrócimy do kraju, do rodzin i znajomych”.
Zamiast wrócić do swych rodzin, Polscy jeńcy, a wśród nich wychowany w Brzesku Nowym podporucznik Trzepałka, na początku listopada wyjechali w kierunku Kozielska, gdzie dotarli nocą z 2 na 3 listopada:
„W nocy z 2 na 3.11 o godz. 21 wysadzili nas na stacji Kozielsk, skąd pieszo 8 km przeszliśmy do obozu centralnego „Kozielsk”. Po zarejestrowaniu czekaliśmy w cerkwi – gdzie było pełno prycz, straszne wrażenie, od godz. 13 – 24 na kąpiel /banię/, sami musieliśmy drzewa przynieść i urąbać. Sama łaźnia brudna. Potem dostaliśmy sienniki, zagłówki i koce. To była już godzina 4-ta w nocy. Przespaliśmy się na pryczach do godz. 7-mej dn[ia] 3.11. W ciągu dnia przygotowanie różnych niezbędnych półek itp. W dniu 5.11 niedziela, o godz. 9.30 przyszedł ksiądz kapelan i razem odmówiliśmy litanię i inne modlitwy w dużym skupieniu i byliśmy myślą przy swoich rodzinach i znajomych. Przy rozpoczęciu modlitw panowałem nad sobą, ale mimo wszystko łzy stanęły w oczach jak dziecku. Sam obóz kozielski, położony na wzgórzu, otoczony murem, a dalej piękny las. Jest tu kilka domów murowanych, nawet stylowych, drzewa owocowe, radio z głośnikiem. W obozie tym jest dużo, samych oficerów tysiące. Życie możliwe, chleb czarny i biały i woda gorąca na herbatę. Bolszewicy otoczyli opiekę nad jeńcami”.
Kozielsk obecnie, jest to niespełna dwudziestotysięczne miasto w obwodzie kałuskim w Rosji. W latach 1939-1940, na terenie XVIII wiecznego monasteru – Pustelni Optyńskiej, funkcjonował tu obóz sowiecki dla Polskich oficerów. W tym obozie więziono około 4,5 tysiąca Polskich jeńców. Wśród nich znajdował się między innymi: kontradmirał Ksawery Czernicki, generałowie: Bronisław Bohatyrewicz, Henryk Minkiewicz, Mieczysław Smorawiński oraz Jerzy Wołkowicki.
„W dniu 11.11. /pogoda, ciepło/. Święto Niepod. Straszna jest niewola, pozbawić] wolności. Odbyło się małe nabożeństwo w baraku. Wieczorem pułkownik wygłosił wiersz, oraz kolega /śpiewak z Poznania/ zaśpiewał kilka pieśni” – w tak strasznych warunkach polscy jeńcy nie zapomnieli o uczczeniu Święta Niepodległości a także Świąt Bożego Narodzenia „Dnia 24.12 – Wilia. Od rana w drużynie ruch duży z przygotowywaniem. Przygotowanie stołu – ja. Ryttel – strona dekoracyjna: serwetki pamiątkowe, Sotowski – śledzie, kanapki ryba jabłka, ciastka. Całość wygląda ubogo – jak w niewoli. Godz. 18 – obiad. Kap. dr Woźniak krótka mowa ze łzami w oczach. Bardzo przykry moment, obiad spożyliśmy w ciszy – a później kolędy. Dzień 25.12 B.N. – pogoda piękna. Dzień ten nie różni się niczym innym od poprzednich. Dla odmiany urządzili nam kąpiel /godz. 12/. 26.12 podobny do dnia 25.12 – rano zupka z kaszą, obiad kasza z kaszą. Wieczorem prac[owałem] w bibliotece.”
Dni w obozie niewiele różniły się od siebie:
„Każdy dzień podobny do drugiego. Tęsknota z każdym dniem wzrasta, chciałoby się lotem ptaka dostać do kraju, do rodziny, do znajomych”. Zima na przełomie 39 i 40 roku była dość mroźna, o czym wielokrotnie wspominał Podporucznik: „Dzień 9.01 straszny mróz, temp.-36°C […] mróz odchodzi do 42 stop. C – ale piękna, słoneczna, śniegu dużo i stale, choć trochę pada […] Dzień 5.03. Pogoda fatalna, śnieg sypie już trzeci dzień z rzędu zaspy straszne i śniegi b. d.”.
3 kwietnia 1940 roku rozpoczęto likwidację obozu. Pierwszą grupę liczącą około 300 osób przewieziono w okolice lasu katyńskiego, gdzie funkcjonariusze NKWD rozpoczęli likwidację polskich jeńców wojennych. W swoim notatniku Trzepałka zanotował: „Pierwsze transporty wyjechały w dniu 4 kwietnia 1940 r. 12 kwietnia wyjechał najlepszy przyjaciel mój inż. W. Ryttel”. Jego ostatni wpis był z dnia dziewiętnastego kwietnia „Wyjazd z Kozielska 19.IV.1940 r.” Prawdopodobnie w dniu 19 kwietnia 1940 roku został zamordowany nieopodal Katynia syn Ziemi Proszowskiej, Podporucznik Maksymilian Trzepałka.
Opracował: Mateusz Serwatowski