„Nazywamy się cichociemnymi. Nazwa niejednemu wyda się może dziwaczna, ale spróbujcie znaleźć lepszą na określenie takiego charakternika, który potrafi zjawić się nie spostrzeżony tam gdzie się go najmniej spodziewają i pożądają, cicho a sprawnie narobić nieprzyjacielowi bigosu i wsiąknąć niedostrzegalnie w ciemność, w noc – skąd przyszedł” – tymi słowami, w publikacji „Drogi Cichociemnych”, wydanej z inicjatywy Koła Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej w Londynie, spróbowano wyjaśnić pochodzenie nazwy tej elitarnej grupy żołnierzy Armii Krajowej. Przez niecałe cztery lata przeprowadzono 81 operacji ze zrzutami ludzi, w tym 316 Cichociemnych. Wykonano łącznie 868 lotów do Polski, zrzucając także 670 ton zaopatrzenia dla Armii Krajowej (4802 zasobniki, 2971 paczek, 58 bagażników), z czego odebrano 443 tony. Na terenie Ziemi Proszowskiej, gdzie były dobrze rozwinięte struktury partyzanckie, dokonano trzech zrzutów, w których łącznie przerzucono szesnastu Cichociemnych.
Weller 11
Na polach pomiędzy Szczytnikami a Makocicami znajdowała się placówka zrzutowa o kryptonimie „Kura” (lub „Kura 1”). Dowodził nią ppor. Franciszek Szopa, a za ubezpieczenie odpowiedzialne były oddziały dywersyjne pod dowództwem plut. pchor. Jerzego Biechońskiego. W nocy z 17 na 18 marca 1944 roku podjęto pierwszą próbę zrzutu na tą placówkę. Niestety ze względu na niski pułap chmur pilot, kapitan Jan Dziedzic, nie był w stanie zlokalizować miejsca zrzutu. Kolejną próbę podjęto w nocy z 14 na 15 kwietnia. 14, o godzinie 19:45 z lotniska Campo Casale, nieopodal włoskiego miasta Brindisi, wystartował samolot Halifax JP-180 „V”. Pilotami samolotu byli Kazimierz Szrajer oraz Roman Szwedowski, natomiast nawigatorem, a jednocześnie dowódcą operacji, Stanisław Daniel. Na pokładzie, oprócz załogi samolotu, znajdowali się specjalnie wyszkoleni żołnierze Armii Krajowej: ppor. Bronisław Kamiński ps. „Golf”, ppor. Józef Wątróbski ps. „Jelito”, ppor. Jerzy Niemczycki ps. „Janczar” oraz ppor. Włodzimierz Lech ps. „Powiślak”.
Po czterech godzinach lotu, około godziny 23:50, w dwóch nalotach udało się zrzucić na placówkę nieopodal Proszowic, żołnierzy Armii Krajowej oraz dwanaście zasobników i sześć paczek. Skoczkowie przerzucili na potrzeby Armii Krajowej 255,9 tys. dolarów w banknotach oraz 10,8 tys. dolarów w złocie. Ten dzień, wspomina na łamach „Dziennika Polskiego” Jan Pietras: „Rozpaliliśmy ogniska, samolot przeszedł nad nimi prosto, potem obniżył się, zrobił jeszcze dwa koła i po sygnale świetlnym zobaczyliśmy, jak dookoła leciały spadochrony. No to wtedy dawaj, po ludzi, po wozy, po sanitariuszki, które czekały niedaleko. Stałem na brzegu drogi, a tu leci na mnie skoczek. Podaliśmy hasło, ale się nie porozumieliśmy. On bał się, że jestem Niemcem, zarepetował broń, wtedy spadłem z brzegu na drogę. Miałem stena na piersiach, ale obyło się bez strzelania. Ten skoczek okazał się Polakiem. Dał mi spadochron i mówi: „Będziesz miał z tego koszule i poszwy”. Zapytałem: „Skąd jesteś?”. „Ja jestem wasz krajan!”. „Skąd?”. „Spod Kazimierzy”. Nie chciał powiedzieć nic więcej, bo jego ojca zastrzelili Niemcy i bał się, że to samo mogą zrobić z jego matką. Na zgodę odkręcił manierkę i wypiliśmy po kubku. Samolot na koniec dał pożegnanie skrzydłami, tak zwaną wiechę, i odleciał. Zaczęliśmy to wszystko ładować. Uzbierało się sprzętu na 12 wozów! Był wielki ruch i radość, ale wszystko cicho, bez hałasu”.
Odebrany zrzut przewieziono furmankami do różnych punktów. Broń oraz amunicję ukryto w gospodarstwie Józefa Wleciaa w Pieczonogach i jak wspominał Jan Pietras, :„Tam przez tydzień pilnowaliśmy sprzętu, potem przewieźliśmy go do dworu w Skrzeszowicach i wróciliśmy do swoich domów”. W akcji zabezpieczenia zrzutu na placówce o kryptonimie „Kura” brali udział: Władysław Pietras, Jan Pietras, Leon Pietras, Józef Rózga, Wincenty Juśko i Tadeusz Kubik ze Szczytnik, Józef Nowak, Piotr Duraj i dwóch mężczyzn o nazwisku Ptaszek z Kowar, Franciszek Szopa, Jan Skoczek, Józef Kura, Franciszek Zwoliński, Jan Szybecki, Kazimierz Grzesik, Jan Stanek, Tadeusz Psica, Stanisław Kura i Tadeusz Sokół z Klimontowa.
Weller 17
W pierwszym kwartale 1944 roku, placówka o kryptonimie „Kos”, obejmowała teren ówczesnej gminy Kościelec i częściowo gminy Nagorzany. Komendantem placówki był ppor. rez. Mieczysław Zawartka ps. „Woźny” a jego zastępcami ogn. zaw. Franciszek Pudo ps. „Sokół” oraz kpr. rez. Stanisław Grudzień ps. „Ramzes”. Na polach pomiędzy Dalechowicami a Marcinkowicami znajdowała się placówka zrzutowa o kryptonimie „Mewa” (lub „Mewa 1”). W nocy z 4 na 5 maja 1944 roku odbył się kolejny lot z lotniska Campo Casale we Włoszech na tereny okupowanej Polski. W samolocie Halifax JP-177 „P”, którego pilotował Zygmunt Wieczorek, znajdowali się por. Cezary Nowodworski ps. „Głóg”, por. Tadeusz Stanisław Jaworski ps. „Bławat”, ppor. Zdzisław Luszowicz ps. „Szakal”, por. Antoni Nosek ps. „Kajtuś”, por. Mieczysław Szczepański ps. „Dębina”, por. Czesław Trojanowski ps. „Litwos” – świetnie wyszkoleni żołnierze Armii Krajowej tzw. „Cichociemni”. W czterech nalotach, z dwóch samolotów, w godzinach 00:49 – 01:01 dokonano zrzutu nie tylko żołnierzy ale wraz z nimi zrzucono dwanaście zasobników oraz cztery paczki (znajdowały się w nich między innymi broń, amunicja a także 321,3 tysięcy dolarów w banknotach i 21,5 tysiąca dolarów w złocie).
Weller 29
W sezonie operacyjnym „Riposta” w okresie od 1 sierpnia 1943 roku do 31 lipca 1944 roku wykonano 36 zrzutów na tereny okupowanej Polski. Przerzucono do kraju 146 skoczków (136 cichociemnych i 10 kurierów), 265 ton zaopatrzenia a także na potrzeby Armii Krajowej 15 948 300 dolarów w gotówce, 161 025 dolarów w złocie, 6 986 500 marek w gotówce, 1644 funtów brytyjskich w złocie oraz 40 569 800 „młynarek” (popularna nazwa banknotów emitowanych w Generalnym Gubernatorstwie w czasie okupacji niemieckiej).
21 maja 1944 roku, około godziny 20, z lotniska Campo Casale, nieopodal włoskiego miasta Brindisi, wystartowały dwa samoloty Halifax JP-236 „A” oraz „Halifax” JP-222 „E” z 1586 Eskadra PAF. W tym czasie, o godzinie 21:15, z radioodbiorników w okupowanej Polsce, popłynęła pieść „Maszerują strzelcy”. Była to informacja dla partyzantów o wylocie samolotów z bazy. Pierwszy z nich, w godzinach 0:37 – 0:50 w dwóch nalotach na placówkę zrzutową „Kos”, zrzucił 12 zasobników oraz 12 paczek. „Halifax” JP-222 „E”, który nadleciał na placówkę odbiorczą cztery minuty później, w trzech nalotach zrzucił ekipę sześciu Cichociemnych oraz 12 zasobników i 4 paczki. Moment zrzutu wspomina żołnierz Armii Krajowej, ppor. Jerzy Migas, dowódca placówek zrzutowych na terenie Ziemi Proszowskiej: „Przy Lesie Wierzbińskim, na drodze w kierunku wsi Szarbia, ustawiło się osiem furmanek konnych, a w “koszu” bazy umieszczeni zostali żołnierze z elektrycznymi lampkami sygnalizacyjnymi. Lampki wyznaczały znak krzyża, który ustawiony był zgodnie z kierunkiem wiejącego wiatru. Na najwyższym, w stosunku do terenu, miejscu znajdował się żołnierz z silną lampą do sygnalizacji alfabetem Morse’a. Wszyscy czekają w napięciu. W powietrzu cisza. Dopiero o godzinie 00.37 do uszu dociera daleki warkotu samolotu. Samolot zbliża się pada rozkaz “Sygnał świetlny w górę”. Sygnały przekazywane są alfabetem Morse’a. Rozpoznanie dwustronnie stwierdzone. Żołnierze ustawieni w kształcie krzyża świecą lampkami. Samolot dwukrotnie dolatuje do “kosza” placówki “KOS”. Lecą zasobniki i paczki. Po nim pojawia się drugi samolot, który z wysokości około 2000 stóp dokonuje zrzutu sześciu skoczków, a następnie zasobników i paczek. Na nierównym polu wznoszącym się lekkim skosem w kierunku lasu, rosną ziemiaki, utrudniające poruszanie się skoczków, którzy ciągną za sobą białe czasze spadochronów. Skoczkowie całują ziemię. Uściski rąk. W grupie skoczków zebranych pod lasem jeden wyraźnie kuleje. Doznał kontuzji stopy przy lądowaniu. Teraz siedzi i odpoczywa. Na zrzutowisku wyłapywane są zrzucone z samolotu pojemniki.”
Na placówkę zrzutową, która znajdowała się na polach wsi Wierzbno, przerzucono Generała Brygady Leopolda Okulickiego. Wraz z nim skoczyli: ppor. Zbigniew Waruszyński oraz por. Marian Golarz, którzy stanowili ochronę osobistą generała a także rtm. Krzysztof Grodzicki ps. „Jabłoń”, ppor. Władysław Marecki ps. „Żabik 2” i kpt. Tomasz Wierzejski ps. „Zgoda 2”. Za ubezpieczenie miejsca zrzutu odpowiedzialny był Oddział Dywersyjno-Partyzancki „Kłos”, którego dowódcą był kpr. pchor. Jerzy Biechoński. Zajął on miejsce przy drodze prowadzącej z Posądzy do Wierzbna. Oddziały Batalionów Chłopskich, dowodzone przez Jana Latałę, obstawiły drogę od Igołomi. Miały one za zadanie nawiązania ewentualnej walki z wrogiem, gdyby ten niespodziewanie zjawił się w pobliżu miejsca zrzutu. Odebrany zrzut umieszczono w różnych punktach konspiracyjnych. Generał Brygady Leopold Okulicki ps. „Kobra 2” wraz z Porucznikiem Marianem Golarzem od 22 do 24 maja przebywał w domu państwa Marcińskich w Szarbi. Pobyt ten wspomina Fryderyk Marciński: „Tu do nas Niemcy nie zapuszczali się. Nie było dróg. W tłustej proszowskiej ziemi konie grzęzły powyżej kolan. Kiedyś w tym miejscu był dwór Ślaskich. Mój pradziad kupił to gospodarstwo od Feliksa Ślaskiego, który dowodził kosynierami w bitwie racławickiej. Tu na szlaku kościuszkowskim znalazł się Generał Okulicki, który tak samo jak Kościuszko podążał do Warszawy zapamiętałem jego zachowanie”. Dziś w tym miejscu prowadzona jest Izba Pamięci jego imienia, która poświęcona jest wydarzeniu z maja 1944 roku.
Opracował: Mateusz Serwatowski
Biblografia:
1) Grzegorz Cichy; Nie odbili pułkownika; „Dziennik Polski 24”; Proszowice 2005r.
2) Aleksander Gąciarz; Cichociemnych zdradzili granatowi policjanci; „Dziennik Polski 24”; Proszowice 2012r.
3) elitadywersji.org
4) listakrzystka.pl
5) niebieskaeskadra.pl
6) 24ikp.pl