Tajemnice prawosławnego nagrobka

Tajemnice prawosławnego nagrobka

W jednym z zakątków proszowskiego cmentarza uważne oko można zobaczyć wciśniętą między grobowce niewielką kamienną płytę nagrobną, z wyrytymi na niej informacjami. Płyta jakich zapewne wiele na miejscowym cmentarzu, a jednocześnie niezwykła jak żadna inna. I te właśnie cechy, które decydują o jej niezwykłości, prowadzą nas do dwóch historii, o których dzisiaj nikt już praktycznie nie pamięta. Przypomnijmy zatem te historie…

Rys. 1 Płyta nagrobna – stan obecny (fot. Mateusz Serwatowski)
Rys. 1 Płyta nagrobna – stan obecny
(fot. Mateusz Serwatowski)

Przyglądając się uważnie wspomnianej płycie nagrobnej, w oczy rzuca się po pierwsze jej niewielki rozmiar, sugerujący, że mogła być ułożona na niewielkim grobie (na przykład dziecka) lub że była jednym z elementów jakiejś większej konstrukcji. Druga rzecz, na którą zwraca się uwagę, to napisy – wykonane nietypowo, bo cyrylicą, w języku rosyjskim oraz prawosławny krzyż. Prawosławny nagrobek na katolickim cmentarzu? Dokładnie tak.

Rys. 2 Zbliżenie napisu płycie i jego tłumaczenie (fot. Elżbieta Piątkowska)
Rys. 2 Zbliżenie napisu płycie i jego tłumaczenie (fot. Elżbieta Piątkowska)

Spacerując wśród grobów na starej części proszowskiego cmentarza nie zdajemy sobie sprawy, że wśród, jak się wydaje jedynych, katolickich pochówków znajduje się na nim spora liczba pogrzebanych obrządku prawosławnego. I nie chodzi tutaj tylko o poległych w 1945 roku żołnierzy Armii Czerwonej, czy rosyjskich żołnierzy poległych w czasie I wojny światowej – wśród nich zapewne większość była tego wyznania. Pochówki prawosławne na cmentarzu w Proszowicach były bowiem obecne już dużo wcześniej, bo od końca XIX w. i były to także pochówki cywilne. Pojawiły się wraz z przybywającymi do osady Proszowice i jej okolic w ostatniej ćwierci XIX w. liczny

Rys. 3 Cerkiew Opieki Matki Bożej w Miechowie (fot. strona internetowa www.fotopolska.eu)
Rys. 3 Cerkiew Opieki Matki Bożej w Miechowie
(fot. strona internetowa www.fotopolska.eu)

mi przedstawicielami rosyjskiego zaborcy. Wymusiła to bliskość granicy z Austro-Węgrami, którą wzmacniano pochodzącymi z Rosji zastępami żołnierzy strzegących granicy oraz urzędników obsługujących urzędy celne. Nie bez znaczenia było też wzmożenie przez rosyjskiego zaborcę rusyfikacji terenów podbitych oraz likwidacja ostatnich przejawów autonomii i samorządu na ziemiach polskich. Dzieła tego mieli dokonać sprowadzani z Rosji wraz z rodzinami urzędnicy, którzy znajdowali zatrudnienie w urzędach gminnych i pocztowych, w policji, a także w szkolnictwie. Wszyscy oni przywozili naturalnie także własną religię – czyli najczęściej prawosławie.

Pod koniec XIX wieku tereny obecnego powiatu Proszowice obejmowały parafie prawosławne zlokalizowane w Miechowie i Nowym Brzesku. W obu tych miejscowościach znajdowały się niewielkie cerkwie. Ta miechowska, zlokalizowana przy obecnym placu Kościuszki i nosząca wezwanie Opieki Matki Boskiej, zbudowana była w latach 1893-95 i przetrwała tylko nieco ponad 50 lat, z czego jedynie pierwszą połowę jako cerkiew – w 1923 roku w związku ze spadkiem ilości wyznawców prawosławia cerkiew zlikwidowano, a budynek przejął kościół katolicki i po przebudowach zaadoptował na kaplicę szkolną. Po II wojnie światowej byłą cerkiew zburzono, a materiał z niej wykorzystano do budowy nowego kościoła w miejscowości Antolka.

Budynek cerkwi nowobrzeskiej powstał 10 lat później – ukończono go w 1908 roku. Służył swoim celom zaledwie 6 lat. W sierpniu 1914 r. ofensywa wojsk austro-węgierskich spowodowała ewakuację Rosjan mieszkających w Nowym Brzesku (było ich wtedy łącznie około 40-stu), a ponieważ prawosławni nie wrócili tutaj już nigdy, to cerkiew zlikwidowano. W przeciwieństwie do Miechowa, budynek byłej cerkwi w Nowym Brzesku istnieje jednak do dzisiaj i pozostaje własnością tamtejszej gminy. Mieści się w nim obecnie Gminne Centrum Kultury i Promocji

Rys. 4 Budynek byłej cerkwi w Nowym Brzesku – stan obecny (fot. Mateusz Serwatowski)
Rys. 4 Budynek byłej cerkwi w Nowym Brzesku – stan obecny (fot. Mateusz Serwatowski)

Niemożliwym jest znaleźć w tej chwili na cmentarzu w Proszowicach pozostałości kwatery, w której grzebano wyznawców religii prawosławnej, chociaż taką pamiętają jeszcze osoby, które miały możliwość odwiedzić cmentarz jeszcze w okresie tuż po II wojnie światowej, czy nawet w latach ‘50. Obecnie po tej kwaterze nie ma śladu, a jedyną pozostałością jest ta jedna jedyna płyta nagrobna z grobu małego chłopca z napisami wykonanymi cyrylicą. Po prawosławnej parafii miechowskiej pozostały prowadzone w okresie jej istnienia księgi parafialne, zawierające akta stanu cywilnego, czyli metryki urodzin, małżeństw i zgonów. I właśnie wśród tych ostatnich znajdujemy informacje o naszym bohaterze Konstantynie Minkaczu, jak również dwóch innych pochowanych w Proszowicach: Wiaczesławie Kidybie (zm. 1899) oraz Michaile Szkorupinie (zm. 1912). Wszyscy trzej mieszkali w Proszowicach, tutaj zmarli i dlatego tutaj znaleźli miejsce wiecznego spoczynku. Oprócz nich mogły być tutaj także groby osób zmarłych mieszkających w sąsiednich miejscowościach, w których nie było cmentarza. Oczywiście kolonia prawosławna w Proszowicach mogła być znacznie większa. Ocena jej wielkości tylko po aktach stanu cywilnego nie da pełnego obrazu, ponieważ nie w każdej zamieszkującej w mieście rodzinie prawosławnej rodziły się dzieci, ktoś umierał czy brał ślub.

W Proszowicach pamięta się dzisiaj o licznie zamieszkujących je swego czasu wyznawcach judaizmu, którzy do dzisiaj mają tutaj swój cmentarz, mimo że żaden starozakonny w mieście już nie mieszka. O żyjącej kiedyś wśród Proszowian mniejszości prawosławnej nie pamięta niestety już nikt. I tak kończy się pierwsza historia.

Historia druga wiąże się ściśle z rodziną Konstantego Minkacza. Z racji młodego wieku w momencie śmierci, sam Konstanty nie miał możliwości pozostawienia po sobie jakiegoś trwałego śladu w lokalnej społeczności – ot jeszcze jeden małoletni, któremu nie było dane dożyć starości z powodu niskiego poziomu ówczesnej medycyny (według aktu zgonu przyczyną śmierci był ropień wewnętrzny). Zupełnie inaczej sprawa się ma z ojcem Konstantego, Janem Grigoriewiczem Minkaczem. To właśnie on sprowadził rodzinę Minkaczów do Proszowic, w których znalazł zatrudnienie w miejscowej szkole podstawowej. Razem z nim przybyli żona Zofia (z domu Frańczuk, ur. 1879) oraz czwórka dzieci: córki Wiera (ur. 1896) i Eugenia (ur. 1897) oraz synowie Aleksander (ur. 1902) i bohater naszej opowieści, czyli Konstanty (ur. 1899). W okresie pracy Jana w Proszowicach rodzi im się kolejnych dwóch synów: Jan (ur. 25.09.1904) oraz Aleksy (ur. 12 lutego 1906 r.). Były też kolejne dzieci, które jednak na świat przyszły poza Proszowicami – łącznie Minkaczowie dochowali się dziesięciorga potomków, z czego w wieku dziecięcym zmarł tylko nasz bohater, czyli Konstanty.

Rys. 5 Jan i Zofia Minkaczowie (fot. strona internetowa www.myheritage.pl)
Rys. 5 Jan i Zofia Minkaczowie (fot. strona internetowa www.myheritage.pl)

Jan Minkacz urodził się 3 stycznia 1871, w rodzinie prawosławnej. Niestety nie udało się ustalić gdzie dokładnie, lecz z pewnością były to tereny Królestwa Polskiego. W 1890 r. ukończył 3-letni kurs pedagogiczny w Seminarium Nauczycielskim w Jędrzejowie i objął swoją pierwszą posadę w szkole podstawowej w Ogrodzieńcu w powiecie olkuskim. W kolejnych latach jeszcze pięciokrotnie zmieni miejsce pracy, zanim ostatecznie trafi do Proszowic. Uczy kolejno w Piotrkowicach (powiat Stopnica, od września 1891 r.), w Dzierążni (powiat Pińczów, od października 1892 r.), w Brzostkowie (powiat Stopnica, od października 1900 r.), w Brzegach (powiat Jędrzejów, od marca 1901 r. i w Kluczewsku (powiat Włoszczowa, od września 1903 r.). W Proszowicach Jan Minkacz pojawił się w styczniu 1904 roku i objął posadę nauczyciela w proszowskiej szkoły podstawowej.

Rys. 6 Siedziba seminarium nauczycielskiego w Jędrzejowie, zlokalizowana w dawnych zabudowaniach klasztoru Cystersów
Rys. 6 Siedziba seminarium nauczycielskiego w Jędrzejowie, zlokalizowana w dawnych zabudowaniach klasztoru Cystersów

Nie był to spokojny czas i to nie tylko w Proszowicach, ale w całym Królestwie Kongresowym i Rosji. Gnębiony przez rosyjskiego zaborcę polski lud coraz częściej zwracał się przeciwko swoim ciemiężycielom, organizując masowe strajki i manifestacje, które kończyły się niejednokrotnie strzelaninami, w których padały ofiary po obu stronach. Szkolnictwo w Proszowicach, tak jak w całym Kraju Nadwiślańskim (jak nazywano wówczas tereny dawnej Polski) przeżywało kryzys związany z oporem wobec nasilającej się od lat ’70 XIX wieku rusyfikacji. Wymuszanie nauczania tylko w języku rosyjskim natrafiło wielokrotnie na opór zarówno ze strony samych uczniów, jak również ich rodziców. Ponieważ jednak używanie tego języka było sankcjonowane przepisami carskiego prawa, uczniowie nie stosujący się do tych zaleceń, narażali się na rozmaite represje ze strony władz szkolnych.

Na przełomie 1905 i 1906 r. powszechnym było podejmowanie przez lokalne władze samorządowe – czyli zebrania gminne – uchwał przeciwko polityce caratu, z których spora część dotyczyła właśnie spraw związanych z nauczaniem w języku polskim. W Proszowicach takich uchwał podjęto dwie. Ta z 29 grudnia 1905 r. głosiła między innymi:
Jako wolni obywatele postanawiamy […] popierać tych nauczycieli, którzy zgodnie z naszym żądaniem prowadzą wykłady w szkołach jedynie po polsku i starać się wszelkimi siłami o utrzymanie ich na zajmowanych posadach, tych zaś, którzy się nie chcieli stosować do powyższego, usunąć i zobowiązać wójta do niewypłacania im pensji.

W szkołach początkowych uczyli głównie Polacy – nauczycieli Rosjan nie było zbyt wielu. Ci jednak którzy uczyli, byli na ogół lojalnymi urzędnikami carskimi, prowadzącymi celową i świadomą politykę rusyfikacyjną. Nic więc dziwnego, że spotykali się oni, zwłaszcza w okresie trwającej rewolucji, z bardzo wrogim stanowiskiem ze strony miejscowej ludności. Tak też było z Janem Minkaczem, którego oskarżano o donosy do władz na miejscową ludność, w rezultacie których dochodziło do aresztowań. Dodatkowo ucząc proszowskie dzieci zmuszał je do mówienia tylko i wyłącznie po rosyjsku i korzystania jedynie z rosyjskojęzycznych podręczników. Uchwała podjęta przez zebranie gminne nie była przez niego w żaden sposób realizowana. Uczniowie, którzy 15 stycznia 1906 r. oświadczyli, że nauka powinna być prowadzona w języku polskim, zostali przez Minkacza zignorowani. W efekcie zastosowali do przekonania pedagoga metodę strajku i przestali przychodzić do szkoły. Rozsierdzeni tym wszystkim mieszkańcy Proszowic dopuścili się wobec Jana Minkacza rękoczynów i kilka dni później ciężko go pobili. Nauczyciel poinformował o tym fakcie władze, ale nie odważył się podać nazwisk, twierdząc że sprawców pobicia nie zna. Mógł mieć też obawy o swoją rodzinę – żona była w zaawansowanej ciąży i wkrótce miało przyjść na świat ich kolejne dziecko. Z obawy o bezpieczeństwo rodziny wywiózł żonę z dziećmi do miejscowości Dzierążnia koło Pińczowa (tam urodził się kilka tygodni później syn Aleksy), a sam zaczął starania o zmianę posady, tym razem chcąc całkowicie zrezygnować z zawodu nauczyciela. Liczne podania pisane do władz carskich zakończyły się pozytywnie i od września 1906 r. znalazł zatrudnienie w administracji powiatowej we Włoszczowej, gdzie w kolejnych latach pełnił rozmaite funkcje. Z czasem najprawdopodobniej wrócił jednak do zawodu nauczyciela, o co starania czynił już w roku 1912.

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r. rodzina Minkaczów pozostała na terenie kielecczyzny i stopniowo asymilowała się ze swoją nową ojczyzną. Niektórzy z synów Jana Minkacza przelewali krew za Polskę, walcząc ramię w ramię z polskimi żołnierzami we wrześniu 1939 r. Wspomniany wcześniej Aleksy, urodzony w Dzierążni, ale w czasie, gdy jego ojciec pracował jeszcze w Proszowicach, był porucznikiem Wojska Polskiego i w czasie kampanii wrześniowej był dowódcą 1 kompanii 6 Pułku Strzelców Podhalańskich. Po zakończeniu przez pułk działań wojennych trafił do niewoli rosyjskiej i jak wielu innych polskich oficerów został przez Rosjan zamordowany wiosną 1940 r. i pogrzebany w Bykowni koło Kijowa na Ukrainie. Jego nazwisko figuruje na tzw. liście katyńskiej.

Drugi z synów Jana Minkacza również walczył w kampanii wrześniowej. Jako podporucznik rezerwy trafił  do 27 Pułku Artylerii Lekkiej, gdzie był dowódcą jednego z plutonów. Przeszedł szlak bojowy tej jednostki we wrześniu 1939 r. (brał udział m.in. w obronie Włodzimierza Wołyńskiego) i na koniec dostał się do niemieckiej niewoli. Miał więcej szczęścia od swego brata, bo całą okupację spędził w hitlerowskich oflagach w Hadamar i Murnau, a po wyzwoleniu wrócił do Kielc, gdzie zmarł w 1986 roku.

Rodzice Konstantego Minkacza do końca swojego żywota mieszkali w Kielcach i tam też zostali pochowani. Jan Minkacz zmarł 5 kwietnia 1956 r. w wieku 85 lat, jego żona Zofia zmarła 2 maja 1964 r. również w wieku 85 lat. Nie żyje już żadne z ich dzieci, ale wnuki i prawnuki do dzisiaj mieszkają na terenie Polski.

I tak kończy się druga historia, która swój początek wzięła z kamienia nagrobnego na proszowskim cmentarzu. Ile jeszcze takich historii kryje proszowska nekropolia – zapewne niejedną…

Wojciech Nowiński

 

Bibliografia:
1) Włodzimierz Chorązki, Refleksje o nowobrzeskiej cerkwi, strona Internetowego Kuriera Proszowskiego http://www.24ikp.pl (dostęp 25.10.2020)
2) Barbara Szabat, Walka o szkołę polską w okresie rewolucji 1905-1907 w guberni kieleckiej, Kielce, 2001
3) Zbigniew Wojtiuk, Cerkiew, której nie było, artykuł z roku 2010 na stronie internetowej Dziennika Polskiego: https://dziennikpolski24.pl/cerkiew-ktorej-nie-ma/ar/2726568 (dostęp 25.10.2020)
4) Dokumenty O służbie Iwana Grigoriewicza Minkacza, Archiwum Państwowe w Kielcach, RGK sygn. akt 21/31/0/-/4247,
5) http://myheritage.pl – portal internetowy z drzewami genealogicznymi,
6) http://www.katyn-pamietam.pl/bohaterowie – lista ofiar zbrodni katyńskiej (dostęp 25.10.2020),
7) https://pl.wikipedia.org/wiki/6_Pułk_Strzelców_Podhalańskich (dostęp 25.10.2020),
8) Piotr Zarzycki, 27 Pułk Artylerii Lekkiej, Pruszków 1999.