UR jak Urugwaj. Polski karabin przeciwpancerny wz. 35

We wrześniu 1939 roku swój debiut na polu walki miała jedna z najciekawszych broni, jakie trafiły kiedykolwiek w ręce polskiego żołnierza. Był to karabin przeciwpancerny wz. 35, którego historia stanowi do dziś źródło niekończących się kłótni i polemik. Co ciekawe we wspomnieniach dotyczących wrześniowej bitwy pod Proszowicami, pojawia się przekaz, że polscy żołnierze używali “rusznicy przeciwpancernej” – być może był to właśnie UR.

Konstrukcja

Karabin przeciwpancerny wz. 35 został opracowany w Państwowej Fabryce Karabinów w Warszawie przez zespół konstruktorów pod kierunkiem Józefa Maroszka w latach 30 XX wieku. Wz. 35 był karabinem powtarzalnym z zamkiem ślizgowo-obrotowym, ryglowany symetrycznie przez dwa rygle umieszczone na przedniej części trzonu zamkowego. Dodatkowy rygiel znajdował się w pobliżu rączki zamkowej. Kurek miał pierścień, który umożliwiał napięcie iglicy bez potrzeby otwierania zamka. W komorze zamkowej zastosowano ruchomy wyrzutnik, współdziałający z urządzeniem spustowym, służący równocześnie jako bezpiecznik chroniący przed strzałem przy niedomkniętym zamku. Lufa wymienna miała hamulec wylotowy pochłaniający około 65% energii odrzutu. Żywotność lufy wynosiła 300 strzałów. Karabin zasilany był z jednorzędowego magazynka pudełkowego o pojemności 4 naboi. Przyrządy celownicze stałe, składały się ze szczerbinki i prostokątnej muszki.  Karabin miał drewniane łoże stanowiące całość z kolbą oraz dwójnóg. 

Do dnia dzisiejszego toczą się spory, ile karabinów trafiło na wrześniowe pola bitew i jak zachowywanie tajemnicy wpłynęło na zastosowanie ich w walce. Autorzy piszący w czasach minionego ustroju przyjmowali za pewnik tezę o znikomym użyciu tych karabinów, pozamykanych nawet po 1 września w skrzyniach i wydawanych żołnierzom kompletnie nie obeznanym z tą bronią. Obecnie można już, korzystając z lat badań polskich entuzjastów i historyków, z dużą dozą pewności całkowicie obalić tę tezę. Rozkaz o tajnym przeszkoleniu strzelców w obsłudze tej broni wydano jeszcze przed wybuchem wojny, a co ważniejsze, takie szkolenia rzeczywiście przeprowadzano w lipcu 1939 roku. Przedwczesne rozdanie tych karabinów w koszarach i wystawienie jej na widok publiczny przyczyniłoby się do ujawnienia jej istnienia. Gdyby nie doszło do rozpoczęcia walk, informacja o istnieniu kb ppanc wz. 35 mogłaby wyciec za granicę, co doprowadziłoby na przykład do pogrubienia opancerzenia niemieckich czołgów, przez co broń stałaby się bezużyteczna.

Po ogłoszeniu „cichej” mobilizacji 23 sierpnia skrzynie rozdysponowano z centralnych składnic do jednostek, nie otwierając ich, skrzynie miały być opisane jako sprzęt pomiarowy lub optyczny. W literaturze brak zgody co do tego, kiedy wydano rozkaz wydania broni. Satora pisze, że stało się to już 24 sierpnia, Gwóźdź i Zarzycki podają jednak, że takie polecenie wydano dopiero 26 sierpnia. Nie wyjaśnia to jednak rozkazu z 27 sierpnia 1939 roku wydanego przez generała Rómmla, inspektora armii Łódź: „Otwarcie skrzyń tych nastąpić może bądź na rozkaz przełożonych, bądź też po pierwszym strzale”.

W większości jednostek karabin trafił do rąk żołnierzy już 1 września. Niestety, w niektórych wypadkach zajęło to znacznie więcej czasu niż wymagała tego potrzeba chwili. Według wspomnień Stanisława Maczka broń ta dotarła do jego jednostki dopiero 5 września, a skrzynie otwarto dopiero w dniu następnym. W niektórych publikacjach można też znaleźć opisy drastycznych scen wywołanych odkryciem broni w skrzyniach dopiero w momencie rozbrajania jednostki podczas kapitulacji.

Po zakończeniu walk w Polsce w ręce Wehrmachtu trafiło około 880 karabinów przeciwpancernych. Niemcy, dążąc w ich mniemaniu do poprawy zdolności penetracyjnych, przeprowadzili wymianę polskich pocisków na niemieckie, stosowane w Patrone 318. Były to „klasyczne” pociski z twardym rdzeniem, wyposażone jednak w kapsułkę z gazem łzawiącym. Duża część zdobycznych karabinów trafiła w ręce Włochów, którzy wykorzystywali je przede wszystkim w Afryce i Rosji.

Historia tej broni miała także swój dalszy ciąg na terenie kraju. Karabiny przeciwpancerne trafiające do partyzantów pozyskiwano zapewne bądź z odkrywanych leśnych składów (pozostawionych w 1939 przez wycofujące się jednostki WP) lub z rąk ludności cywilnej. Prawdopodobnie najsłynniejszym epizodem, w którym wziął udział karabin wzór 35, była bitwa pod Zaborecznem, kiedy to wystąpił w roli karabinu wyborowego. Celem stał się niemiecki oficer dowodzący atakiem na partyzanckie pozycje. Można sobie tylko wyobrazić, jak wyglądał efekt trafienia człowieka pędzącym miękkim kawałkiem ołowiu, rozpłaszczającym się przy uderzeniu. Atak załamał się, a Niemcy byli przekonani, że walczą z oddziałem alianckich spadochroniarzy uzbrojonych w broń nieznanego typu. Karabin przeciwpancerny wz. 35 znalazł się także w rękach powstańców warszawskich, choć jego skuteczność w tym czasie była już znacznie ograniczona. Ocenia się, że do 1 września 1941 roku w rękach podziemia znalazło się około 25 sztuk broni z 1406 sztukami amunicji.

Przez wiele lat krążyły opinie, że utajnienie broni było przesadne i z tego powodu wiele oddziałów nie użyło karabinu w walce. Jednak dokładniejsze badania sugerują, że był powszechnie używany przez polskie oddziały. Co więcej, tajność została zachowana do wybuchu wojny i broń ta była całkowitym zaskoczeniem dla Niemców. Karabin okazał się skuteczną bronią, zdolną z odległości mniejszej niż 100 m przebić pancerz każdego czołgu niemieckiego z tego okresu, łącznie z najbardziej zaawansowanym Panzer IV. Po kampanii wrześniowej duża liczba egzemplarzy tej broni została przejęta przez Niemców. Nie jest znana ich dokładna liczba, broń otrzymała teraz oznaczenie Panzer Buchse 35 (polnisch) ( PzB 35(p) ) i trafiła do niektórych oddziałów, np. posługiwali się nią spadochroniarze z grupy szturmowej, która zdobywała Eben Emael. Niektóre źródła twierdzą, że Niemcy wymienili oryginalne pociski z rdzeniem ołowianym, na pociski z twardym rdzeniem z PzB 39. Inne, że Niemcy nie podjęli produkcji amunicji, a jedynie wykorzystywano przejęte zapasy. Ponieważ posiadana liczba egzemplarzy PzB 35(p) nie mogła zaspokoić potrzeb niemieckich, a ukończono prace nad własną bronią tego typu, kb wz. 35 do końca 1940 r. wycofano z linii. W 1940 ok. 800 sztuk tej broni zostało sprzedane do Włoch (używane jako fucile controcarro 35(P) ), armia włoska użyła jej na wszystkich frontach, na których walczyła. Znalazła się ona także na wyposażeniu takich jednostek jak Afrika Korps (oddziały rozpoznawcze). W marcu 1940 r. niewielka partia karabinów (30 sztuk) trafiła przez Węgry do Finlandii, zbyt późno jednak by zostać użyta w wojnie zimowej; po ograniczonym użyciu podczas wojny kontynuacyjnej (jako 8mm pst kiv/38) broń została wycofana z pierwszej linii i zmagazynowana z powodu braków amunicji i części zamiennych oraz ograniczonej skuteczności w zwalczaniu nowszych typów sowieckich czołgów. Niektóre rozwiązania zamka kb ppanc wz. 35 stały się także inspiracją dla konstruktora sowieckiego kb ppanc PTRD.

 

Paweł Moryc